Przygodę z rysunkiem zacząłem od narysowania oka ze zdjęcia, które bardzo mi się spodobało. I tak poszło rysowanie w hurtowe ilości wszystkiego co wypatrzyłem w gazetach, czy w Internecie.
Na wystawę przekazać mogłem praktycznie tylko najnowsze rysunki, bo często po narysowaniu, gdy ktoś powiedział, że mu się podoba rysunek to oddawałem i tak się składa, że ponad 1500 rysunków jest u znajomych.
Ostatnio wróciłem do rysowania ze względu na wieczorne zimowe i wczesnowiosenne "luzy czasowe". Rysowanie to dobry sposób spowolnienie naszego zabiegania. Do rysowania zachęcam często osoby, którym się wydaje, że to wymaga talentu. Moim zdaniem wystarczy poćwiczyć, co kilka razy sprawdziłem na swoich znajomych. Więcej czasu zajmowało zachęcenie do rysowania, niż ten pierwszy rysunek stworzony z moimi poradami. A jestem całkowitym samoukiem. Nie należy się poddawać i jak ze wszystkim próbować do skutku.
Sam wielokrotnie nie byłem zadowolony z końcowego efektu. Daleko mi do moich idoli Borisa Vallejo czy Beksińskiego, ale mam chęci, by się doskonalić, do czego zachęcam wszystkich bez wyjątku. Ołówek nie gryzie, choć my go czasem tak” – opowiadał na spotkaniu Stanisław Nicewicz.
W trakcie spotkania zza ramienia naszego gościa wyszedł jednak nauczyciel, ale nie mat/fiz/inf, a rysunku, bowiem przygotował karteczki ze szkicem oka. A właściwie z instrukcją w jaki sposób narysować ludzkie oko. Odważni na czele z panią dyrektor biblioteki zmierzyli się z wyzwaniem, świetnie się przy tym bawiąc.
Źródło: Biblioteka Publiczna w Sokółce
opr./WŻ/