Dwa dni temu w miejscowości Kolonia Bieniowce znaleziono młodego łosia, który ugrzązł w bagnie torfowym. Prawdopodobnie była to pułapka wykopana przez kłusowników. Z pomocą zwierzęciu przybyli strażacy, którzy wyciągnęli łosia z tarapatów. Zwierzę zostało przekazane weterynarzowi, który stwierdził, że łoś nie posiada zewnętrznych obrażeń ani złamań kończyn. I na tym pomoc się zakończyła.
Teren, na którym znaleziono zwierzę należy do Gminy Nowy Dwór, która zawiadomiła odpowiednie służby o całym zdarzeniu. Dziś również Gmina wystąpiła z pilnym wnioskiem do firmy utylizacyjnej o zabranie martwego łosia.
Tylko teraz nasuwa się pytanie: Czy musiało dojść do takiej sytuacji, że zwierzę padło, bo instytucje jedna przez drugą przerzucały się kompetencjami twierdząc, że brak im uprawnień do podejmowania konkretnych decyzji.
Teren, na którym znaleziono łosia podlega również pod Nadleśnictwa Czarna Białostocka. Nadleśniczy został poinformowany o całym zdarzeniu przez straż pożarną. Jak się dowiedzieliśmy opieka na „biednym” łosiem również nie należy w gestii Nadleśnictwa.
Dbanie o zwierzę, sprawdzenie stanu zdrowi, podane odpowiednich leków bądź zabezpieczenie zwierzęcia są w kompetencji weterynarza, my nie mamy wiedzy na ten temat.
W tej sytuacji należałoby kontaktować się z Wojewódzkim Centrum Zarządzania Kryzysowego. Nadleśnictwo nie ma żadnych możliwości ani sposobów, żeby zajmować się bezpośrednio zwierzęciem, jego transportem czy ochroną. Sprawy dotyczące łosia są sprawami ciężkimi, bo w zasadzie nie ma żadnej instytucji, która by na miejscu mogłaby się tym zajmować.
Łoś jest zwierzęciem, który ma wyznaczony okres tzn.moratorium, czyli na łosia nie można polować, ale nie jest jednocześnie zwierzęciem pod ochroną. Tutaj tak naprawdę kompetencje się rozmijają. Ogólnie rzecz biorąc Nadleśnictwo nie prowadzi gospodarki zwierzyną. Nie mamy odwodów wyłączonych i wszystko, co się dzieje ze zwierzętami prowadzone jest przez koła łowieckie, które wydzierżawiają teren od lat”. Mówi Nadleśniczy Czarna Białostocka.
Rozmawiając z Dyrektorem RDOS w Białymstoku dowiedzieliśmy się, że sprawa łosia nie leży w ich kompetencjach. Gdyby łoś był zwierzęciem objętym ochroną wówczas sprawą zajęłaby się Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Białymstoku.
Wojewódzkie Centrum Zarządzania Kryzysowego również poinformowało nas, że nie zajmuje się tego typu przypadkami i decyzje co dalej robić należą do Nadleśnictwa, lub zarządcy terenu.
Suma sumarum łoś padł i nikt nie chce wziąć za to odpowiedzialności.
/WŻ,TL/