Po ostatnim dziennikarskim śledztwie przeprowadzonym przez reporterów programu "Superwizjer TVN" ubojnie w Polsce mają przejść szczegółową kontrolę, w tym również zakłady z Podlasia.
Z materiału wynika, że jedna z mazowieckich ubojni nocą zamienia się w rzeźnię chorych krów. Zwierzęta przywożone tam w stanie agonalnym, nie są w stanie poruszać się o własnych siłach. Chore, w pełni świadome krowy, za rogi lub kończyny wciągane są do zakładu za pomocą elektrycznej wciągarki. Tam kolejno, jedna po drugiej są podciągane pod sufit, gdzie czeka je śmierć. Nikt jednak nie śpieszy się z ukróceniem cierpienia zwierząt. Dopiero po powieszeniu na linie, krowy zostają ogłuszone, a następnie zabite poprzez podcięcie gardła.
Podczas rzezi nie ma też na miejscu lekarza weterynarii, który powinien przeprowadzić badania stanu zdrowia krów, a także nadzorować przebieg ubijania każdego zwierzęcia. W tym "małym", rodzinnym zakładzie przerabiano chore, martwe, pomału rozkładające się krowy, które później trafiały do sprzedaży, a następnie na nasze stoły. Zjedzenie takiego mięsa, z krów chory i padłych grozi ciężkim zatruciem pokarmowym, zakażeniem pozajelitowym, zapaleniem opon mózgowych, stawów, szpiku oraz kości, wrzodziejącym zapaleniem jelita, a także sepsą o ciężkim przebiegu. Wniosek? "Spożycie tego mięsa może stanowić zagrożenie dla zdrowia i życia".
LINK DO MATERIAŁU: Chore krowy trafiają do rzeźni i na nasze stoły. "Ludzie nie świnie, zjedzą wszystko"
Jak poinformował nas Powiatowy Lekarz Weterynarii Paweł Antoni Mędrek w powiecie sokólskim nie występują żadne ubojnie mięsa czerwonego, jedynie ubojnie drobiu, które nie podlegają tej kontroli i nie ma do nich żadnych zastrzeżeń.
W sumie w Podlaskiem skontrolowanych ma zostać 16 ubojni bydła. Dodatkowo, odrębne kontrole transportów zwierząt mają prowadzić także policjanci. Muszą zwracać uwagę na stan przewożonych zwierząt, a w wątpliwych przypadkach wzywać lekarza weterynarii.
"Będziemy zwracali szczególną uwagę na stan zdrowia zwierząt oraz ich transport, szczególnie w porach nocnych" – mówi Podlaski Wojewódzki Lekarz weterynarii Henryk Grabowski. Dodaje, że do tej pory w żadnym z podlaskich zakładów nie wykryto podobnych nieprawidłowości. Chore zwierzęta są ubijane, ale ich mięso nie może trafić do sprzedaży.
Źródło: www.tvn24.pl
/PM/