Opis dotyczy okresu, kiedy Symcha Lazar - Żyd z Suchowoli
"Nauczyliśmy się z wielką zręcznością używać pojemników na jedzenie. Zobojętnieliśmy na niedogodności zimowych nocy i poranków. Pragnienie przetrwania było nieustannie w naszych głowach. Z goryczą w sercach walczyliśmy o swoje życie. Przestaliśmy się uśmiechać. Z naszych twarzy zniknął nawet cień radości. Nauczyliśmy się poruszać w ciemności jak koty, bezszelestnie posługiwać się łyżkami i widelcami. Mróz sięgał do szpiku kości, ale nie do naszego umysłu. Podtrzymywała naszego ducha nadzieja, że Hitler zostanie pokonany wiosną.
Znów nadeszła wiosna a pola uwolniły się spod białego śniegu. Plamy zieleni zaczęły prześwitywać pośród brudnego topniejącego lodu. Ptaki znów powróciły na nasz strych. Ich śpiewy i trele jakby potwierdzały, że darowano nam trochę życia. Dni stawały się dłuższe i cieplejsze. Wszystko powoli budziło się z zimowego snu.
Na uliczkach kobiety bawiły się ze swoimi dziećmi. Robiło się ciepło. Wszystko ożywiało się ponownie. Tylko nasi najdrożsi i kochani odeszli na zawsze. Martwi. Dla nich nie było zmartwychwstania. Spoczywali pod warstwami ziemi. Błogosławione słońce było bezsilne i nie mogło ogrzać i przywrócić do życia milionów pomordowanych.
W zimie leniwi i bojący się mrozu żandarmi z rzadka zaglądali do wsi, chyba, że wymagała tego nadzwyczajna sytuacja. Ale wraz z nadejściem ciepłych dni tłuści żandarmi zjawili się ponownie. Znów rewizje i naloty."
źródło: Centrum Trzech Kultur
opr.WZ