Co jest wyjątkowego w opowieści o Esther Gorintin (z domu Gubińskiej)?
Na pewno to, że urodziła się (1913 r.) i dorastała w Sokółce, przy ulicy Górnej (niedawny sklep spożywczy). Edukację kontynuowała we Francji, z nią też związała resztę swojego życia.Wojnę przeżyła, niestety wszyscy jej bliscy z Sokółki zginęli w obozach zagłady. Po 85. urodzinach, trochę przypadkiem, weszła na ścieżkę kariery filmowej, którą kroczyła całkiem pewnie, i nie bez radości, przez kolejne 10 lat życia, występując w 10 filmach.
Obraz produkcji francuskiej pt. „Estherka” (2014 r.) zobaczyliśmy dzięki uprzejmości reżysera i producenta filmu Davida Quesemanda, który ze swoistą czułością przez kolejne lata kariery towarzyszył Ester z kamerą, Słowo ‘czułość’, nie jest tu na wyrost – reżyser po seansie zdradził podczas rozmowy online, że uwielbiał Esterkę – prywatnie przyjaciółkę jego dziadków. Fascynowały go w niej np. radość życia i pogoda ducha, których na próżno szukać u osób dotkniętych traumą holokaustu.
Po seansie oglądający dzielili się refleksjami, wywiązała się rozmowa potwierdzająca jak dużo emocji dokument wywołał. Pan Wojciech przedstawił kilka wątków związanych z rodziną Gubińskich, które udało mu się ustalić.
Tytułowa Esterka to bardzo nietuzinkowa postać, przyszła na świat 110 lat temu, los był dla niej łaskawszy niż dla tysięcy Żydów – ostatnie swoje lata żyła bardzo intensywnie jakby musiała żyć jeszcze za tych, których dotknęła masowa zagładza.Wspaniale, że udało się połączyć się drogą internetową z reżyserem, dla którego, dało się to odczuć, obraz ma wciąż osobisty wydźwięk, choć minęło już 9 lat.
Źródło: SOK