W katowickim "Spodku" odbywa się w niedzielę konwencja Prawa i Sprawiedliwości. Szef rządu w swoim przemówieniu porównał sytuację na rynku pracy podczas rządów PO-PSL i PiS. "Rynek pracy za PO to 2 mln 300 tys. ludzi bez pracy. To ponad 2 mln ludzi na umowach śmieciowych. Praca za 4 czy 5 zł za godzinę. To ponad 2 mln ludzi wygnanych na emigrację za chlebem. To Polska jako królestwo śmieciówek. To Polska pozbawiona perspektyw, montownia, tania siła robocza. Nie chcemy takiej Polski" - podkreślił premier.
Wskazał, że za rządów PiS nastąpiło - jego zdaniem - przywrócenie godności na rynku pracy. "To minimalna stawka godzinowa 23 zł, a za kilka miesięcy 28 zł za godzinę. To średnie wynagrodzenie przekraczające grubo ponad 7 tys. zł., a my podtrzymujemy naszą obietnicę na kolejne lata. Za cztery lata będzie to co najmniej 10 tys. zł średniego wynagrodzenia w gospodarce polskiej. To ucywilizowany rynek pracy, to najniższe bezrobocie w historii III RP. To drugie najniższe bezrobocie w UE. To są osiągnięcia rządów PiS" - powiedział.
Morawiecki przekonywał, że najbliższych wyborach Polacy zdecydują m.in., czy Polska będzie silnym uzbrojonym państwem czy rozbrojonym. "15 października na stole przed wszystkimi leżeć będą dwie wizje ojczyzny: polska wizja Jarosława Kaczyńskiego i niemiecka wizja Donalda Tuska (...) To jest ten wybór, czy chcemy, by Polska była rządzona przez politycznego męża stanu Jarosława Kaczyńskiego, czy przez politycznego męża Angeli Merkel Donalda Tuska. To jest nasz zasadniczy wybór" - zaznaczył szef rządu.
Zaprezentował też plik dokumentów, który określił "teczkę Tuska". Jak mówił "ujętych jest w niej wiele dokumentów, dowodów i oskarżeń, a także planów i zamiarów, tego, co chce zrobić Donald Tusk i Platforma Obywatelska". "Ta teczka to liczne dokumenty, które również potwierdzają ich zamiary wpuszczenia nielegalnych imigrantów. Ta teczka to także wielki wyrzut sumienia PO" - powiedział premier.
Jego zdaniem w tej teczce, "jest dowód na to, że oni (Platforma Obywatelska - PAP) przygotowywali dziesiątki tysięcy miejsc dla nielegalnych imigrantów, że chcą zrobić druga Lampedusę". "Ale w ostatnich dniach partia Tuska w Europie domaga się, żąda, aby jak najszybciej wdrożyć pakt migracyjny, który zawiera, właśnie przyjmowanie nielegalnych imigrantów albo płacenie ogromnych sum za nieprzyjmowanie nielegalnych imigrantów. W ostatnich dniach partia Tuska to zrobiła. Spadły łuski w oczu. To jest właśnie dowód, czarno na białym, że Tusk chce doprowadzić do wielkiej fali nielegalnej imigracji do Polski" - powiedział szef rządu.
Dodał, że polityka rządu jest w tym względzie jasna. "PiS nie dopuści do nielegalnej imigracji do Polski, choćby zmuszały nas do tego Berlin, Paryż, Bruksela. Wszyscy razem wzięci. My wskazujemy na potężne ryzyko z tym związane" - podkreślił.
Premier powiedział też, że PiS broni interesów polskich rolników. Zaznaczył, że ponieważ Komisja Europejska nie przedłużyła embarga na ukraińskie zboże, to rząd polski zrobił to sam. "Bo tam, gdzie chodzi o interes polskiego rolnika nie będziemy się pytać o zdanie nikogo w Berlinie, ani w Brukseli. Działamy dla dobra polskiego rolnictwa (...) Będziemy bronić polskiego rolnictwa przed ukraińskimi agrooligarchami" - zadeklarował.
Dodał, że ostatnio w ONZ prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski wypowiedział "bardzo niewłaściwe słowa". "Rozumiem, że jemu się teraz wydaje, że będzie miał bliski sojusz z Niemcami. Przestrzegam, Niemcy zawsze będą chcieli się porozumieć z Ruskimi ponad głowami państw Europy Środkowej. To Polska przyjęła parę milionów Ukraińców pod nasze dachy, to Polacy przyjęli Ukraińców, to my najwięcej pomagaliśmy w czasie, kiedy Niemcy chcieli wysyłać do oblężonego Kijowa 5 tys. hełmów; warto, aby pan nie zapominał o tym, panie prezydencie Zełenski" - zaapelował premier Morawiecki.
Kończąc swoje wystąpienie premier podkreślił, że przed Polską "szansa na wielki krok, wielkie dzieło", przed którym "staje każde lub prawie każde pokolenie". "Stajemy przed wielką szansą, wielkim dziełem, opus magnum naszego pokolenia. To zapewnienie, żeby Polska wreszcie, po setkach lat od początku historii dogoniła Zachód i żeby Polacy żyli na poziomie Zachodu, ale bez tych błędów, które tam oni na Zachodzie popełnili. Żeby zarobki Polaków za osiem lat w sile nabywczej pieniądza były na poziomie pracowników z Włoch, Francji, Anglii. To jest możliwe" - zaznaczył.
(PAP)