Rolnicy z całej Polski zapowiedzieli na piątek protest, który ma potrwać przez 30 dni. Będzie on polegał m.in. na blokadzie przejść granicznych z Ukrainą. Decyzje o akcji protestacyjnej podjął m.in. zarząd NSZZ Solidarność Rolników Indywidualnych. Powodem protestu jest m.in. niedawna decyzja Komisji Europejskiej o przedłużeniu bezcłowego handlu z Ukrainą do 2025 roku a także sprzeciw wobec prowadzonej przez Unię Europejską polityce Zielonego Ładu.
Motyka, odnosząc się w piątek w Studiu PAP do rozpoczętego protestu, powiedział, że należy pamiętać o haśle "jest rolnik - jest żywność". "Szkoda, że komisarz UE ds. rolnictwa Janusz Wojciechowski zapomniał o tej podstawowej zasadzie" - dodał podkreślając, że przepisy Zielonego Ładu nie były do końca przedyskutowane z rolnikami, dlatego dziś muszą być korygowane przez KE.
"Komisja Europejska musi wziąć pod uwagę te protesty rolników, którzy po prostu mają rację. Radykalne zmiany, ograniczenie użycia niektórych pestycydów, wpływają negatywnie na produkcję rolną i suwerenność żywnościową Europy. Nie możemy jako Europa uzależnić się, na co zwracają uwagę rolnicy, od importu żywności spoza Unii Europejskiej. Powinniśmy być silni tym co produkujemy, nie możemy sami podcinać gałęzi na której siedzimy, zwłaszcza w obliczu kryzysów geopolitycznych i zmian klimatu, z którymi mamy do czynienia" - powiedział.
Wiceminister klimatu i środowiska podkreślił, że Wojciechowski miał "wystarczająco dużo czasu", by sprzeciwić się szkodliwym dla rolników zapisom, a zamiast tego "chwalił się, że solidnym wkładem do Europejskiego Zielonego Ładu jest program rolny Prawa i Sprawiedliwości".
Na uwagę, że protesty mają potrwać 30 dni Motyka odpowiedział, że ma nadzieję, iż będą one krótsze i poskutkują przekazaniem rolnikom odpowiednich gwarancji w zakresie zmian zapisów Zielonego Ładu oraz "zmian zasad dotyczących handlu z Ukrainą".
O sytuację rolników został zapytany w piątek w Programie I Polskiego Radia minister rolnictwa Czesław Siekierski. Jak podkreślił, mają oni "słuszne oczekiwania, żądania, aby ograniczyć nadmierny napływ towarów z Ukrainy, ale także z innych rynków pozaeuropejskich na obszar UE, w tym szczególnie do Polski". "Polska i inne kraje graniczne najbardziej odczuły decyzję UE o liberalizacji handlu, otwarciu UE na napływ towarów z Ukrainy bez ceł, bez kontyngentów. To miała być forma pomocy Europy dla Ukrainy. My rozumiemy pomoc, Polacy udzielili tej pomocy w sposób bardzo zdecydowany, z serca i myślę, że wszyscy to wiemy i jesteśmy z tego dumni" - powiedział.
Minister rolnictwa przyznał, że skłania się ku ograniczeniu importu towarów, które "będzie monitorowane, aby nie naruszyć rynku polskiego". (PAP)