Zaniepokojeni Czytelnicy informują nas o kontrolach w gospodarstwach rolnych dotyczących hodowanego w nich drobiu. Mieszkańcy nie wiedzą, jaki jest cel tych spisów i jaki los może spotkać ich stada. Kontrole potwierdza dr Paweł Mędrek, Powiatowy Lekarz Weterynarii w Sokółce. Wyjaśnia, że przede wszystkim mają one na celu oszacowanie liczby ptaków na danym terenie.
Zobacz też: Pół miliona kur do wybicia
Ich właściciele obawiają się, że zostaną zabite tak, jak dzieje się w przypadku ptactwa na fermach drobiu, gdzie stwierdzono ogniska chorobowe. I doktor Mędrek przyznaje, że istnieje możliwość zagazowania prewencyjnego, po uprzedniej zgodzie właścicieli i z odszkodowaniem. Jednak na ten moment jest to teoria.
Ale jeśli zagrożenie będzie wzrastać, być może trzeba będzie zlikwidować również małe stada - tłumaczy lekarz.
Choroba atakuje. Pojawiają się nowe ogniska
Przyznaje, że choroba jest w stadium rozwojowym. Atakuje. W tej chwili w województwie podlaskim mamy siedem potwierdzonych ognisk, kolejne są badane.
Dlatego szczególnie ważna jest bioasekuracja. Do zakażenia może dojść na wiele sposobów, m.in. poprzez kontakt bezpośredni z dzikimi, chorymi ptakami, lub wydzielinami. Dzikie ptaki bowiem mogą być nosicielami wirusa i przenosić go na hodowlany drób. Co ważne, wirus może przetrwać na przedmiotach, takich jak narzędzia, odzież, pojazdy, a następnie zostać przeniesiony na zdrowe ptaki.
Wobec tego należy ograniczyć ruch osób postronnych w gospodarstwie- zaznacza lekarz.
Nie można dostawiać nowych kur
W strefach zagrożonej i zapowietrzonej nie można powiększać stad. Strefy są oznaczone i wyznaczone przez wojewodę.
Jeżeli już dojdzie do likwidacji stada, ponowne zasiedlenie będzie możliwe szacunkowo za minimum 5 tygodni. Wiąże się to między innymi z koniecznością wykonania kilkukrotnie dezynfekcji.
/ebe/