Obraz jest unowocześnioną wersją „Potopu” sprzed 40 lat. „Potop Redivivus” to projekt Filmoteki Narodowej, który powstał z potrzeby zaprezentowania współczesnej widowni „Potopu” na dużym i małym ekranie w nowej, atrakcyjnej formie oraz w doskonałej jakości. Film został odrestaurowany oraz na nowo zmontowany pod nadzorem artystycznym Jerzego Hoffmana i prof. Jerzego Wójcika. W 2010 roku w ramach projektu Repozytorium Cyfrowe Filmoteki Narodowej, dzięki finansowemu wsparciu Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej i Ministerstwa Kultury i Sztuki oraz przy współudziale TVN S.A, dokonano digitalizacji obu części „Potopu” (cz. 1 – 169 min i cz. 2 – 146 min). - czytamy na stronie http://www.repozytorium.fn.org.pl.
Wczorajsze spotkanie z reżyserem poprowadził Adam Radziszewski. Jerzy Hoffman opowiedział m.in. o realiach kręcenia filmu ponad 40 lat temu, kiedy to połowę filmu trzeba było kręcić jedną kamerą i jednym obiektywem, a na nagrany materiał trzeba było czekać nawet dwa tygodnie i dopiero wtedy można było zobaczyć efekt. Młodzież chętnie zadawała pytania reżyserowi. Chcieli wiedzieć dlaczego np. Daniel Olbrychski występuje w większości jego filmów. Jerzy Hoffman odpowiedział, że przy wyborze obsady nie kieruje się ani sympatią ani antypatią. A Daniela Olbrychskiego ceni za to, że jest fantastycznym aktorem, jest niesłychanie fizycznie przygotowany i ambitny. Dodał, że z aktorami, z którymi pracuje nawiązuje bliską więź i dlatego do nich wraca.
Jedno z pytań brzmiało: „ Usunięcie jakich scen wywołało u Pana największy żal?”. Jerzy Hoffman odpowiedział, że nigdy nie żałuje „odrzuconego” materiału. Czasem scena sama w sobie jest świetna, ale w całości obrazu, wybija z rytmu. Inaczej ogląda film widz starszego pokolenia, a inaczej ten, który od 5 roku życia przyzwyczajony jest do oglądania klipu. Reżyser wytłumaczył, że większość scen została skrócona. Z filmu „wyleciały” w całości sceny tzw. wyjaśniające.
Na zakończenie Jerzy Hoffman zapytał sokólską młodzież, czy film im się podobał. Odpowiedzieli, że tak. I o to chyba chodziło reżyserowi. Sam powiedział wcześniej „Jeżeli nie uważacie tych 3 godzin za czas stracony, to znaczy, że warto było to zrobić.”