26-letni Paweł Gliwa w niedzielę usłyszał kilka prokuratorskich zarzutów dotyczących kradzieży z włamaniem. Kiedy prokurator przygotowywał dokumenty z wnioskiem o tymczasowy areszt, skuty kajdankami przebywał w specjalnym pomieszczeniu, w którym pilnowało go dwóch policjantów z Komendy Miejskiej Policji w Białymstoku.
Jak wynika z nieoficjalnych informacji, mężczyzna w pewnym momencie wyszedł z pomieszczenia i zamknął w nim funkcjonariuszy, którzy zostawili klucze w zamku. Później w kajdankach wydostał się z pilnowanego przez ochronę budynku, mimo elektronicznie otwieranych przez strażnika drzwi. Wydano za nim list gończy, jednak do tej pory nie udało się go zatrzymać.
Jak informuje rzecznik podlaskiej policji Andrzej Baranowski trwa teraz wewnętrzne dochodzenie wyjaśniające kompromitujące zdarzenie. Wobec policjantów wszczęto postępowanie dyscyplinarne, które może nawet zakończyć się wydaleniem ze służby. Na razie jednak policjanci nie są zawieszeni, ani urlopowani a jedynie odsunięto ich od konwojowania więźniów.
Odrębne dochodzenie z urzędu prowadzi też prokuratura, która sprawdza między innymi czy policjanci celowo nie pomogli uciec podejrzanemu. Kłopoty może mieć też pracownik firmy ochroniarskiej, który feralnego dnia pilnował budynku. Sprawy na razie nie chce komentować Ministerstwo Spraw Wewnętrznych i Administracji odsyła do rzecznika policji. (rm/kc, mm)
Źródło informacji i zdjęć: www.radio.bialystok.pl