- Początkowo były to nazwy dwóch odrębnych i bardzo starych obrzędów. Smigusem zwano zwyczaj oblewania wodą, głównie dziewcząt na wydaniu i młodych kobiet, a także śmiganie się zielonymi gałęziami i witkami wierzbowymi lub uplecionymi z nich batami. Natomiast dyngusem zwano pochody młodzieży męskiej, często w przebraniach i z różnymi rekwizytami, połączone zawsze z wesołą kwestią świąteczną – z wypraszaniem darów, przede wszystkim jaj wielkanocnych i świątecznego jadła. Z czasem obrzędy te zostały połączone pod wspólną nazwą śmigusa-dyngusa (zwanego także śmigurtem lub śmigustem) i zdominowane przez polewanie się wodą. O wiele bardziej żywiołowy i swawolny bywał dyngus na wsi. W zabawie tej inicjatywa zwyczajowo należała do chłopców, którzy na ładne, żwawe i lubiane dziewczęta wylewali całe konwie i wiadra wody. Dziewczyny chowały się i uciekały z piskiem przed śmiguciarzami, ale w gruncie rzeczy były zadowolone. Znaczyło to bowiem, że dziewczyna ma powodzenie i tzw. wzięcie. – czytamy na naludowo.pl.
Dość powszechnie sądziło się, że oblewanie wodą miało zapobiegać chorobom i sprzyjać płodności. Dlatego oblewaniu podlegały przede wszystkim panny na wydaniu.
Dziś, w odróżnieniu od pierwotnych tradycji, wodą oblewa się wszystkich, bez wyjątków. Zwyczaj ten jest popularny szczególnie wśród dzieci i młodzieży, która używa do tego specjalnie zakupionych jajek czy pistoletów na wodę.
Zdjęcie: naludowo.pl
opr./jj/